2. ONE SHOT – LARRY
Muzyka do imagina --->MUZYKA
Louis
Dziesiątki wiadomości, setki nieodebranych połączeń i
tysiące myśli. Liczby zawładnęły mną, tak jakby żyły swoim życiem. Każdego dnia
coraz bardziej przypominały mi o swojej obecności. Nie mogłem tak dłużej, nie
mogłem znieść myśli, że to już koniec. Nigdy już nie poczuje jego dotyku na
swojej skórze, nie usłyszę jego nieziemskiego głosu, który wywołuje ciarki.
Jego zapach rozpłynie się zaraz w powietrzu z mieszaniną woni piwa i
papierosów. Widzicie co ten idiota zrobił z moim życiem? Przez tydzień ćpałem i
upijałem się na zmianę, chcąc zapomnieć o tym wszystkim. Tylko wiecie co? To
nie pomagało. A najgorsze jest to, że nikogo przy mnie nie było. NIKOGO. Tylko
ja i moje liczby.
Obudziłem się na zimnej posadce wśród wszystkich zdjęć z
NIM. Pokazywały one każdy moment naszego życia. Hazz zawsze przedstawiał mi
wizję zakochanych w podeszłym wieku na bujanych fotelach, oglądających te
zdjęcia. Miała to być pamiątka na całe życie.
-NA CAŁE ŻYCIE !! Słyszysz Styles ?! – Krzyczałem na cały
dom wyrzucając z siebie emocje i dławiąc się łzami. Miały słony smak. Słone jak
nasze życie.
Zajrzałem do lodówki. Pusto. Nie miałem wyjścia. Włożyłem
dresy i bluzę a na nogi wsunąłem jakieś trampki. Dziwnie było mi wyjść na dwór
po tygodniu w czterech ścianach, i rozmowach z samym sobą.
Szedłem ze spuszczoną głową, rozmyślając o liście
zakupów. Niestety tego dnia nie było mi chyba dane kupienia mleka, sera i
jajek. Zderzyłem się z kimś na środku chodnika. Rozmasowując czoło spojrzałem w
górę.
-Przepraszam. – powiedział ten ktoś zmęczonym głosem.
Postać zaczęła się odwracać w moją stronę, gdy w tym
samym momencie poczułem znajomy zapach. JEGO zapach. ,,Tylko nie to’’ pomyślałem
i w nadziei, że jeszcze mnie nie rozpoznał, odwróciłem się z zamiarem ucieczki.
Ale znowu coś nie było mi pisane. Silna męska dłoń przyciągnęła mnie do siebie
i pociągnęła w najbliższą boczną uliczkę.
Znowu bał się ludzi, bał się ich reakcji, schował się
pomiędzy sklepami w nadziei że nikt nas nie zobaczy. Ale w jego ramionach było
mi tak cholernie dobrze.
-Tęskniłem. – szepnął mi we włosy nie zwalniając uścisku.
Nie mogłem. Po prostu nie zniósłbym tego jeszcze raz.
-Jeszcze trochę potęsknisz – rzuciłem, zanim z moich oczu
nie trysnęła fontanna i nie uciekłem.
Bez zakupów.
Wyglądałem okropnie. Z każdej strony wystawały kości,
mając zamiar przebicia mojej skóry. Nie odważyłem się wyjść z domu przez
kolejny tydzień, mimo tego że jadłem tylko chleb z cukrem. Za dużo kosztuje
mnie widywanie go, gdy wiem że nic z tego nie będzie.
Liczby zwiększały się z każdą minutą. Nie wytrzymałem
tego, Telefon wylądował w basenie za domem. Może w końcu zapomnę?
Harry
Bez niego moje serce nie istnieje. Czułem się przytłoczony
myślami. Nie pokazywałem się na wywiadach ani spotkaniach z fanami. Bo po co? Zaraz zaczęły by się pytania o moje
podkrążone oczy i szramy na rękach, które ukrywałem pod rękawami. A po za tym
musiałbym usprawiedliwiać nieobecność Louisa. Przez ten tydzień tylko raz
poczułem się dobrze. A kto to spowodował? ON. Ale zabrał mi tą nadzieję tak
szybko jak mi ją dał. Powiedział mi w twarz, że do mnie nie wróci. No może nie
dosłownie ale jednak. Skierowałem się w stronę klifu, na którym wyznaliśmy
sobie po raz pierwszy miłość. To tutaj nasze serca połączyły się w jedno,
tworząc nowe życie. Może czas w tym miejscu je skończyć? Wziąłem leżący obok
kamień i po raz kolejny, i zarazem ostatni wyznałem jemu miłość na wieki. Tym
razem na korze drzewa.
Usiadłem na skraju
skarpy i spojrzałem w dół myśląc
nad swoim życiem. ,,Nie mogę dłużej Cię ranić. Mam nadzieję że ułożysz sobie
życie z kimś kto będzie wart takiego skarbu jakiem jesteś.’’ To było moja
ostatnia myśl za nim wstałem i odbiłem się nogami od brzegu skarpy. Nareszcie
byłem wolny. To było moje najlepsze kilkanaście sekund życia. Pierwszy raz
czułem się wolny i niezależny. Nikt nie mógł mnie już powstrzymać. Obraz
rozmywał mi się coraz bardziej, a ziemia przybliżał się z niesamowitą
prędkością. ,, Chłopaki nigdy mi nie wybaczą, że zmarnowałem ich karierę’’ –
pomyślałem. Nie bałem się upadku ani śmierci, wręcz przeciwnie cieszyłem się,
że uwalniam tylko przyjaciół od ciężaru jakim jestem ja. Zacząłem odliczać
sekundy mojego życia do końca. Przy czterech rozległ się huk, a następnie
poczułem ogromny ból. Bolało mnie wszystko ale to trwało tylko chwilę. Czułem
się spełniony.
Louis
Dowiedziałem się o jego śmierci. Paparazzi okazali się
bez serca. Cały dzień walili w drzwi i zadawali durne pytania. Miałem tego
dosyć. Styles wiedział jak to skończyć, on zawsze znajdował wyjście z sytuacji.
Wziąłem żyletkę i wypisałam datę poznania i jego imię. Łez mi już zabrakło, tak
samo jak emocji. Pod osłoną nocy poszedłem tam. Minąłem ostrzeżenia policji i
zakazy, wdrapując się na sam szczyt. To tutaj. To tutaj zaczęło się to uczucie.
Spojrzałem w dół. Momentalnie zakręciło mi się w głowie i oparłem się o jakieś
drzewo. Chciałem podnieść wzrok na gwiazdy ale moją uwagę przykuł jakiś napis.
,,Pismo Harry’ego’’- pomyślałem, rozczytując prawdopodobnie jego jeden z
ostatnich świadomych czynów. Chwyciłem kamień, który leżał tu chyba specjalnie
dla mnie i dopisałem odpowiedź- ,,Zawsze mieliśmy być razem. Ty zrobiłeś
pierwszy krok, ja wykonam drugi. Zabrałeś moje serce a bez niego nie da się
żyć, idę po nie. Kocham Cię’’.
Zrozumiałem, że nic tu po mnie. Świat sobie poradzi.
Wyrzuciłem kamień w otchłań ale nie usłyszałem upadku. ,,Będę miał długi lot’’-
pomyślałem z uśmiechem na ustach szykując się do rozbiegu.
-Miałeś rację kochanie, te zdjęcia były na nasze całe
życie. –powiedziałem, nie czując już ziemi pod nogami.
Może TAM nam się uda?
Pewnie ostatnia sytuacja wytrąciła was z równowagi. Mnie też. Dlatego żeby nie rozpisywać się tutaj, napisałam Twitlongera, którego pewnie część z was czytała. Tutaj macie link do niego ---> KLIK ;)
Dla mnie Larry będzie istniał zawsze ♥
,,Bo Larry'ego kocha się bez względu na wszystko♥''
@12puchacz